Od czego by tu zacząć… Jak wiemy każde zawody rządzą się swoimi prawami i do każdych podchodzi się w zupełnie inny sposób. Formuła rzutowa to dodatkowe wyzwanie, z którym czasami trudno sobie poradzić, ale zacznijmy od początku. 

Tak naprawdę przygotowania rozpocząłem już na samym początku roku. Mianowicie wiedziałem, że muszę udoskonalić swoje rzuty na dalsze odległości, więc tylko kiedy była taka możliwość łowiłem z na moich zasiadkach z rzutu. Warto wspomnieć również o sondowaniu markerem, którego musiałem się nauczyć od podstaw. Dodatkowe szybkie parogodzinne wyjazdy wykorzystywałem na to by po prostu trenować rzuty samym ciężarkiem. Wygonin jest naprawdę wymagającą wodą, do której trzeba dobrze się przygotować i być gotowym na każdy scenariusz. 

Z początkiem wakacji zacząłem kompletować wszystkie potrzebne mi akcesoria. Od tych najmniejszych, czyli wszelkiej maści krętliki przez ciężarki, strzałówki, materiały przyponowe i PVA, haczyki, igły. Po prostu wszystko co może się przydać. Zapas kilku spombów to obowiązek, bo przy tygodniowym łowieniu i setkach rzutów może być różnie. 

Kolejnym etapem było przygotowywanie przyponów. Tutaj akurat postanowiłem postawić na prostotę. Nie wiedziałem na jakie dno trafię, a więc IQ D-Rig, Combi Rig i Ronnie Rig były idealnym wyborem. Z takim arsenałem mogłem łowić w każdych warunkach i na każdą przynęte od pojedynczych kulek tonących przez baławanki, waftersy i ziarna. 

Niestety w moim przypadku zdarzyła się dość nieprzyjemna sytuacja i dowiedziałem się, że będę startował samemu co przyniosło ze sobą kolejne koszta i dodatkowe rzeczy, które musiałem zakupić samemu. Zgodnie z regulaminem mogłem w takim przypadku łowić na 4 zestawy, co przyprawiało mnie o lekkie zakłopotanie. Musiałem zorganizować dodatkowe dwie wędki (dzięki Tyberiusz za użyczenie sprzętu).  

W końcu przyszedł czas na wszystkie zanęty i przynęty. Tutaj postawiłem na jakość, bo wiem, że w tej kwestii nie warto oszczędzać. W mojej głowie pojawiało się tysiąc pomysłów na minutę. Ile? Jakie smaki? Jakie ziarna? Końcowo po wielu rozmowach ze znajomymi, którzy łowili na Wygoninie w poprzednich latach postanowiłem ograniczyć się do dwóch smaków kulek w ilości koło 15kg, aby po prostu nie sprawiać sobie dodatkowych problemów, których było już wystarczająco dużo. Kolejnym etapem były ziarna. Nie zastanawiając się zbyt długo postawiłem na klasyczną konopie oraz orzech tygrysi, który karpie na Wygoninie po prostu uwielbiają. Kilka dni gotowania i niecałe 10kg towaru ląduje do wiader, aby odstały swoje i były w pełni gotowe do łowienia. 

Ostatnim i chyba największym problemem było przejechanie ponad 400km na łowisko. 17 lat, brak prawa jazdy oraz drugiego zawodnika nie ułatwiało mi tego zadania. Na szczęście wszystko zostało ogarnięte (dzięki Mateusz) i udało się dotrzeć nad wodę. 

Podsumowując. Jak widzicie w wieku 17 lat mimo przeciwności losu ogarnięcie całej logistyki, kupienie wszystkiego co tylko może się przydać nie zawsze należy do najłatwiejszych, ale jeśli się coś postanowi to da się zrobić wszystko. Dużą rolę w tym wszystkim odegrała determinacja oraz chęć pokazania się na zawodach z jak najlepszej strony.